Rzymskie wakacje w Warszawie/Roman holiday in Warsaw
W środku zimy postanowiliśmy sobie zrobić małe rzymskie wakacje:) Mam mieszane uczucia co do restauracji Roma. Z jednej strony porządna włoska kuchnia, z drugiej wpadka w najmniej spodziewanym momencie, czyli przy, zdawałoby się, banalnym w wykonaniu tiramisu. Przybytek ten jednak chciałam od dawna odwiedzić, co też w końcu kilka tygodni temu nam się udało. Miejsce wystrojem trąca trochę o kicz, a raczej tradycyjnie pojmowane wyobrażenia o kuchni włoskiej - duże lustra, freski przedstawiające zapewne Toskanię (choć pewnie równie dobrze mogłaby być to Prowansja, gdyby przybytek pokusił się o kuchnię francuską i ozdoby z suszonej lawendy). Choć akurat pomysł z dużymi lustrami jest na plus, bo wnętrze jest stosunkowo małe, oszczędza się więc gościom uczucia klaustrofobii.
In the middle of winter we decided to take a short Roman holiday;-) I have mixed feelings about Roma restaurant. On one hand it is a proper Italian cooking and on the other the misunderstanding happened when I could not really expect it – when I tried their tiramisu. However I wanted to visit this place for a long time and a few weeks ago we finally did it! The interiors are a little bit kitschy or, as one may say, they represent what is called a traditional thinking about Italian cooking – huge mirrors, frescos representing Tuscany on the walls (it might be as well Provence if they just only add some lavender if they just want to make French restaurant basing of what they already have). Well, the idea about mirrors is quite good actually, as the interiors are not big and it saves the claustrophobic feelings to the visitors.
Przechodząc do menu, moja zupa serowa była całkiem udana, choć nie polecam na pierwszą romantyczną randkę, bo ser ciągnie się nieprzyzwoicie z łyżki;-)
Speaking about the menu, my cheese soup was quite good although I do not recomand it for a first romantic date as the cheese is streching terribly from the spoon;-)
Jacek nie mógł tradycyjnie obejść się bez tatara, podobno dobrego;-)
Jacek, traditionally, couldn’t do without steak tartar, good as well.
Dania drugie to makarony. Mój z koziego sera, szafranu i pietruszki. Bardzo smaczny, parujący talerz, danie w sumie proste, choć w domowych pieleszach trudne do odtworzenia. Nasza impresja skonstruowana kilka dni później w domu w oparciu o to, co nam zaserwowano w Romie, okazała się mieć konsystencję skamieliny, moim skromnym zdaniem z powodu gargantuicznej ilości sera, którą Jacek zawsze dodaje do wszelkiego rodzaju sosów do makaronu - Kochanie, przebacz mi:-) Wracając jednak do dania z Romy – nie dosmakowałam się ani też nie dojrzałam tam obecności szafranu, co jednak mogę wybaczyć, a przy okazji w głębi duszy cieszyć się z ilości tej przyprawy, które kupiłam w zeszłym roku na Teneryfie. Nie mogę jednak darować zbyt skromnego udziału pietruszki w daniu.
For the second dish we chose pasta. Mine was made of goat cheese, saffron and parsley. Delicious plate, the dish, which is as a matter of fact quite simple, appeared to be hard to repeat at home. Our impression, prepared basing on the Roma dish, which we made a few days later at home, was uneatable, tasting like a fossil, in my humble opinion because of the huge amounts of cheese, which Jacek always adds to all sorts of pasta souses-Darling, forgive me:) Coming back to the food in Roma – I couldn’t taste the saffron in the dish, which I can obviously understand and even forgive, especially thinking about how much saffron I bought on Tenerife. I cannot however forgive the modest presence of parsley in the dish.
Jacka makaron z polędwicą też był ok., choć mąż narzekał na zbyt mleczny smak sosu, który nie był przełamany jakimś wyraźniejszym akcentem, a aż się prosiło o zielony marynowany pieprz.
Jacek’s pasta with sirloin was also ok., however it was too milky and it would be good to add there an accent like for example green pepper.
No i niestety porażka – wierzcie mi, ładniej wygląda na zdjęciu, niż smakowało. Nie wiem skąd pomysł, by polać tiramisu gotowym, jak mniemam, sosem czekoladowym.
And finally an ignominious failure – tiramisu which better looks at the picture than it was tasting indeed. I do not know who had this idea to pour it with, I guess, ready chocolate souse.
Szarlotka była ok., choć szkoda, że nie została podgrzana.
The apple pie was good but unfortunately it was cold.
Powiem tak, nie żałuję kulinarnie odwiedzenia Romy, niezależnie od tego, czy będzie to jednorazowa wizyta czy nie. Może dlatego, że tym razem nie zagościło po niej aż tak silne wrażenie, jakie mam po wielu restauracjach, że jednak lepiej było zjeść w domu;-)
I will say it that way, I do not regret my visit in Roma, regardless of the fact whether it was or it wasn’t my last visit in this place. Maybe because my feelings that it would be better to eat home wasn’t that strong after the visit in Roma in comparsion with other restaurants:)