Moja wielka grecka przygoda – książka na deszczowy luty/It’s all Greek to me! – a book for rainy February

Moja wielka grecka przygoda – książka na deszczowy luty/It’s all Greek to me! – a book for rainy February



Dziś o książce, która umili Wam z pewnością deszczowy luty. Żadna to nowość, ale zawsze warto sięgnąć po naturalne środki odstresowujące. John Mole, autor „Mojej wielkiej greckiej przygody” przenosi nas na Eubeę - grecką wyspę tuż koło Aten - wczesnych lat 80 – tych (tak się spodziewam, sądząc po realiach politycznych (junta wojskowa już się skończyła, Grecja jest w UE – co nastąpiło w 1981, a Wielkiej Brytanii rządzi Margaret Thatcher). To  moje domysły typu plus minus. 

Jeśli jednak zniechęceni jesteście do kolejnej powieści typu kupiłem sobie dom na końcu świata i teraz użeram się z jego remontowaniem, to nie wiem czy powinniście czytać dalej. Na pewno dużym plusem tej książki, przynajmniej jak dla mnie, jest brak afektacji, jaka cechuje wiele tego typu pozycji, zwłaszcza o Prowansji czy Toskanii (pewnie wiecie, o czym mówię). Książka jest przepełniona humorem, pisana z punktu widzenia mężczyzny, więc nie ma zachwytów nad każdym powiewem firanek w oknie, ani zjedzoną potrawą. Po drugie naprawdę ciekawie było cofnąć się do Grecji tych lat. Co nie co pamiętam z dzieciństwa, kiedy z rodzicami spędziliśmy nasze wielkie greckie wakacje gdzieś na kontynencie. Z punktu widzenia siermiężnego PRL-u Grecja wydawała mi się wówczas państwem zachodnim, pełnym dóbr wszelakich, a przede wszystkim Coli i 7up w puszkach (kto przeżył tamte czasy, to wie, o czym mówię i że mogło to wzbudzać dreszczyk emocji!). Po trzecie wreszcie sama kiedyś spędziłam tydzień na Eubei, już w latach 2000-ych i miałam porównanie, jak to wszystko się zmieniło. Wyspa się zindustrializowała, napływ niemieckich turystów też z pewnością zmienił jej oblicze. Nikt już raczej nie kojarzy małżeństw, rzadko kiedy spotkać można starszych ludzi ubranych na czarno (owszem, są, ale już raczej sporadycznie), sam autor wspomina, że Grecy prace, które jeszcze jedno pokolenie wykonywaliby sami, obecnie zlecają Albańczykom i innym nielegalnym emigrantom ze wschodu. Mój przyjaciel, który ma tysiące kóz na górskich halach, nie może znaleźć greckich pasterzy do pracy, więc zatrudnia Hindusów. Budują w greckim krajobrazie ołtarzyki dla Ganeszy, bóstwa z głową słonia, a w górach rozbrzmiewają ich nawoływania w języku pendżabskim. Co prawda takich ołtarzyków jeszcze nie widziałam, ale nie jednego Albańczyka, a i owszem. 

Warto sięgnąć po książkę też dla samego autora – Mole, dziennikarz i recenzent, ma naprawdę ciekawe życie, przedstawię go tylko wybiórczo. W latach 90-tych próbował swoich sił w wielu przedsięwzięciach biznesowych, w tym starał się w Moskwie otworzyć sieć restauracji z pieczonymi ziemniakami, co spowodowało konieczność zapoznania się z tamtejszą strukturą mafijną. Od 1995 zajmuje się zaś monitorowaniem populacji hiacynta na Jeziorze Wiktorii. 

Macie jeszcze ochotę na kolejną książkę o przeprowadzce do innego kraju i zaczynaniu życia na nowo? Czy raczej uważacie temat już za wyeksploatowany?


Widok na stolicę Eubei z naszej podróży sprzed lat
View for the capital of Eubea island from our trip

Today a few words about a book which may while away a rainy February. This is not new at all but it’s always good to use some natural methods for relax. John Mole, author of ‘It’s all Greek to me!’ brings us to Eubea of the early 80s (this is my calculation, judging by the political circumstances - the military junta is over, Greece is in UE – which took place in 1981 and Margaret Thatcher is a prime minister in GB). But it’s only my supposition, the exact date is not mentioned. 

If you already feel tired with all the books about buying a house in the middle of nowhere and now it has to be repaired, I am not sure if this book is for you. A big plus of this book, at least for me, it’s a lack of affectation, which is characteristic for many such books, especially about Province and Tuscany (I am sure you know what I mean). The novel is full of humour, written from male point of view so there is no fascination about a move of a curtain in an open window in the morning and each particular dish eaten. Secondly it was really interesting to move back to Greece of these times. I remember a little bit of such Greece from my childhood, gloomy communist time in Poland, and we managed to get for holidays in Greece. Everything was so fascinating! They even had Coca Cola and 7up in cans (totally unavailable in Poland during communism). Thirdly I had a chance to visit Eubea in this century and a chance to compare how everything had changed. The island is industrialized, flow of German tourists and nowadays their ebb changed the touristic image of the island. Nobody serves as a matchmaker, you can rarely meet elder people wearing black (well, from time to time maybe yes but not as a rule), nobody has golden teeth. Many works, that the earlier generations done themselves, now need to be done by Albanians and even Indians. 

The author himself is an interesting person – Mole, journalist and reviewer, has really a fascinating life, I will share only some chosen details. In the 90s he tried many businesses – for example he wanted to open a chain of restaurants serving British baked potatoes in Moscow, which caused that he met Russian mafia. From 1995 he is monitoring the population of water hyacinths on the Victoria’s Lake. 

Do you still like books about moving to a new country and starting your life from beginning? Or do you feel that this is rather a worked out subject?
Słodycze na Poros/Poros sweets

Słodycze na Poros/Poros sweets


Na koniec karnawału postanowiłam przygotować post o słodyczach dostępnych na Poros. W Grecji, mam takie wrażenie, cukiernictwo co do zasady stoi na wyższym poziomie niż w Polsce, aż miło kupić jakiś wyrób z cukierni, choć może nie są to jakieś wyrafinowane receptury. U nas nie za wiele wyrobów ze sklepów oferuje coś poza cukrem, sztuczną bitą śmietaną, proszkiem z jajek i równie sztuczną wisienką do dekoracji. Najbezpieczniej zrobić coś samemu w domu.

At the end of carnival I have decided to prepare a post about sweets available in Poros. I feel that in in Greece confectionery is at the higher level than in Poland, it is really nice to buy something in a pastry shop even if the recipes are not so sophisticated. In my country I sometimes have a feeling that not many shops offer something different than sugar, artificial whipped cream, eggs powder and an artificial cherry decoration. But to the contrary cakes that we make here in Poland at home are usually very good and complicated. 


Typowe greckie ciastko jest bardzo słodkie, przy czym w większości przypadków zawdzięcza to nasączeniu syropem z miodu, czasem z pomarańczy. Nawet wówczas daleko im jednak do przesłodzenia a la Starbucks – raz tam spróbowałam czegoś i pamiętam, że cukier niemalże chrzęścił mi między zębami, ciastka nie zmogłam, a wierzcie mi, że słodkości to moja sekretna pasja.

Typical Greek cake is very sweet but mostly due to being moistened with honey or sometimes also with orange syrup. But it still very far away from the uneatable sweetness of cakes from places like Starbucks, I tried once and felt like eating pure sugar, could not even finish it and, believe me, sweets are my secret passion.


Dlatego do greckich słodyczy zawsze polecam gorzką kawę, najlepiej mrożoną, zwaną tu frappe.
That is why I always recommend to eat Greek sweets accompanied with unsweetened coffee, preferably frozen, called here frappe. 


Pora na prezentację najlepszych wyrobów dostępnych na Poros. Oto mój prywatny przebój – ciastko o grudkowatej strukturze, którą chyba zawdzięczało obecności kaszy manny, nasączone sokiem pomarańczowym, bardzo bardzo wilgotne i rozpływające się w ustach. 

Time to show you some hits available on Poros. Here is my private number one – a lumpy structure cake (due probably to the use of semolina), moistened with orange juice, very very moisty and melting in the mouth.


Nie może zabraknąć klasycznej baklavy – ciasta w płatkach filo, ekstremalnie nasączonego miodem, z orzechowym wnętrzem. Nigdy nie mogę sobie odmówić.
I could not skip classic baklava – filo pastry, extremely moistened and with honey with nuts inside. I simply cannot resist it.


Żeby nie brzmiało to jak kolejny pean o Grecji, powiem za to, że pieczywo greckie jest z reguły bardzo średnie – bułkowate, suche, a na drugi dzień lub nawet po południu potrafi stać się twarde jak kamień.

But to be fair and not to exaggerate – Greek breads are not very good – they usually taste the same – like a roll, dry and on the next day and sometimes even in the afternoon it can be tough like a stone.


Większość słodyczy kupowaliśmy w cukiernio – piekarni o nazwie Valentine, przy promenadzie portowej.
Most of the sweets we bought in the pastry and bakery called Valentine, at the port promenade.


Stamtąd też pochodzi kolejny klasyk greckich słodyczy, silnie zakorzeniony też w kulturze arabskiej – ciastko kadaifi, czasem dostępne i u nas w ramach różnych „tygodni greckich”. Cechą charakterystyczną tego smakołyku jest „włoskowata” struktura ciasta i jego nieprzyzwoite nasączenie miodem. Pycha!

This is a place when we bought also kadaifi cakes. This is another Greek classic, having its roots in Arabic culture. The characteristic feature of this cake is its “hairy” structure and naughty amount of honey. Delicious!


Mniej słodkie jest galaktoboureko z nadzieniem przypominającym trochę gładki biały serek albo budyń, otrzymywanym na bazie m.in. mleka. 
If you want something less sweet it’s galaktoboureko with a filling made mostly on the basis of milk.



Za to jedzenie lodów na Poros można sobie z powodzeniem darować - poszło to w kierunku niby włoskich wyrobów z amerykańskimi posypkami i polewami, porcje okropnie duże, niby smaków bez liku, ale mnie, jako właścicielce maszynki do domowej produkcji lodów, od dawna przestało to wystarczać.

You can simply skip eating ice creams on Poros- they taste kind of like Italian ones with American decorations, the portions are too big for me, the choice is huge but... I was not overwhelmed, maybe because I much more prefer those home-made.


Jeśli znajdziecie u siebie jeszcze moce przerobowe, w każdej cukierni, a czasem nawet w piekarni, można kupić różne ciasteczka na wagę, naprawdę godne wypróbowania! Niektóre z nich są przy tym wytrawne.
And if you still want something more, in each pastry shop and even sometimes a bakery you can buy many small cookies, really worth trying!



Najsympatyczniej jest oczywiście, usiąść gdzieś na powietrzu i skonsumować Wasze ciasteczko niespiesznie z kawą:)
Of course, the nicest way is to have a sit somewhere and eat your cake slowly seeping coffee:)


Ciekawe czy narobiłam Wam apetytu po Tłustym Czwartku?:)
I wonder which of these cakes you would like to try or have tried before?:)




Copyright © 2016 daleka droga , Blogger