Kolejny weekend w śniegu/Another weekend in snow
Ten weekend minął kolejny raz pod znakiem śnieżycy i zawieruchy. Ledwie udało nam się wyskoczyć do teatru Polonia na Grube ryby, nawet dość śmieszną komedyjkę, ale bez większych fajerwerków. Zaś 2 tygodnie temu w niedzielne przedpołudnie przyszło nam zawitać w Iłży. Wiedziona jeszcze wspomnieniami z pobytu w Pędzącym Króliku na babskim wieczorku, który pozwolił mi spotkać się w starym dobrym gronie, a przy okazji spróbować dobrą, choć może nieco przereklamowaną tartę cytrynową z bezami, o której naczytałam się w Internecie, że to absolutny must have tego miejsca (koniecznie muszę coś podobnego wypróbować w domu, ale nie będę się rozpisywać, bo Jacek twierdzi, że pisanie o jedzeniu jest nudne), wsiadłam w nasz czołg pędzący trasą radomską. Do niedawna nie miałam większego pojęcia o istnieniu tej miejscowości, a jej lokalizacja bardziej mi pasowała do okolic Warmii i Mazur. Oddalona ponad 20 km od Radomia jest dość dużą wioską a może raczej miasteczkiem, pozbawionym, pewnie zwłaszcza zimą, większych uroków. Na szczęście jednak historia obdarzyła miasto swoją łaską i na wzgórku królującym nad miejscowością znajdują się pozostałości po okazałym zamku biskupim. Najlepiej zachowana jest wieża, do której pewnie można i trzeba wejść do środka, gdyż jest tam muzeum, ale na pewno nie zimą, gdyż pojęcie odśnieżania schodów jest równie atrakcyjne jak silnia matematyczna… W takiej wieży MUSI straszyć, aż poszukam czegoś na ten temat. Radom to mało atrakcyjna miejscowość. Dwa kościoły, w tym farny św. Jana, świeżo i chyba nienajtrafniej odrestaurowany oraz bernardynów z ołtarzem pochodzącym ze szkoły Witta Stwosza. Miasto wymaga ogromnych nakładów, odrestaurowania i jakiegoś tchnięcia życia, gdyż niedzielny lutowy poranek wydał nam się wyjątkowo smutny…Choć ten piękny śnieg prószący na Chrystusa boleściwego…
This weekend was also terrible snowy and we hardly managed to go to the Polonia Theater for Big fish – quite funny comedy of a Polish writer. 2 weeks ago we went to Ilza. I went there after a visit in the Running Rabbit – a café very popular right now in Warsaw due to a political scandal that took place there, to which I dropped to see girls - friends from old good times and check out they lemon tarta which was supposed to be a must have of this place according to Internet recommendations (I need to try to make a similar one myself but I am not going to write more about it as Jacek says that writing about eating is boring). Until now I had even no idea that such a place as Iłża exists and where it is located. It is approximately 20 kilometers from Radom. It is a big cottage or maybe rather a town, deprived, at least during winter, of bigger charms. Thanks God, the history bestowed the town with its grace and on the hill there are remains of a huge bishop’s castle. The best preserved is a tower to which you may and you probably should drop in but surely not during winter as the conception of clearing snow from the staircase is as well abstraction as mathematic. In such a tower there surely should be ghost – I must search for that in the Internet. Radom is rather not very attractive. There are two big churches, including the Saint John’s which is currently renovated in my opinion in not a most successful manner and Bernadine’s with an altar coming from Witt Stwosz school. The city requires big investments, renovation and a fresh breath of life as the Sunday’s morning appeared there to be very sad…. Despite the beautiful snow snowing on the Jesus’ figurine.
This weekend was also terrible snowy and we hardly managed to go to the Polonia Theater for Big fish – quite funny comedy of a Polish writer. 2 weeks ago we went to Ilza. I went there after a visit in the Running Rabbit – a café very popular right now in Warsaw due to a political scandal that took place there, to which I dropped to see girls - friends from old good times and check out they lemon tarta which was supposed to be a must have of this place according to Internet recommendations (I need to try to make a similar one myself but I am not going to write more about it as Jacek says that writing about eating is boring). Until now I had even no idea that such a place as Iłża exists and where it is located. It is approximately 20 kilometers from Radom. It is a big cottage or maybe rather a town, deprived, at least during winter, of bigger charms. Thanks God, the history bestowed the town with its grace and on the hill there are remains of a huge bishop’s castle. The best preserved is a tower to which you may and you probably should drop in but surely not during winter as the conception of clearing snow from the staircase is as well abstraction as mathematic. In such a tower there surely should be ghost – I must search for that in the Internet. Radom is rather not very attractive. There are two big churches, including the Saint John’s which is currently renovated in my opinion in not a most successful manner and Bernadine’s with an altar coming from Witt Stwosz school. The city requires big investments, renovation and a fresh breath of life as the Sunday’s morning appeared there to be very sad…. Despite the beautiful snow snowing on the Jesus’ figurine.
ostatnie 2 zdjęcia są magiczne:)
OdpowiedzUsuńDzięki temu zaniedbaniu klimaty są nieco zbliżone do tych zza naszej wschodniej granicy)))))
OdpowiedzUsuńNa części do wartburga i trabanta zapewne panuje duży popyt)))?
raczej już chyba nie, bo został sam napis:)
OdpowiedzUsuńI like light house a lot.
OdpowiedzUsuńThank you for visiting my www.getawysincalifornia.blogspot.com