Galeria Bali w Warszawie/Bali Gallery in Warsaw



Ostatni weekend był pełen wrażeń. Po pierwsze minęła nasza pierwsza rocznica ślubu, którą świętowaliśmy w Galerii Balii – podobno jedynej restauracji balijskiej w Europie. Po drugie w sobotę zdałam egzamin na starszego sternika motorowodnego, dzięki czemu będę uprawniona do prowadzenia statków na morzach zamkniętych np. po Bałtyku, do czego jednak się umiarkowanie palę, no chyba, że chodziłoby o rejs po wyspach greckich. Po egzaminie udaliśmy się na przedostatnią w tym sezonie przejażdżkę naszym jachtem, trzeba go bezwzględnie wyciągnąć z wody w tym tygodniu, bo niedługo będzie można już wyrąbywać go z przerębla. Rejs połączyliśmy z obiadem w restauracji Pan Tadeusz, ale o tym innym razem, bo jest to odkrycie kulinarne na miarę oddzielnego postu.

The last weekend was full of events. First of all we had our first anniversary of marriage, which we celebrated in Bali Gallery –it is supposed to be the only Bali restaurant in Europe. Secondly, on Saturday I passed my exams for second level of motorboat license thanks to which I will be allowed to steer boats on closed seas – for example on Baltic sea, I am not very eager to do it, well, maybe if it comes to Greek Islands cruise;-) After the exam we went for a last trip on our boat, this week we need to indisputably take it out from water if we want to avoid hacking it out from air – hole. The cruise ended in Pan Tadeusz restaurant – a real discovery which is worth of a separate post.

Łodka idzie do remontu, ciekawe czy ją poznamy na wiosnę;)/The boat will undergo repairs-I wonder if we are able to recognize it in spring;-)



Ostatni łabędź w tym roku-martwię się, że niektóre młode są jeszcze całkiem szare, więc pewnie nie zdążą odlecieć przed mrozami/Last swan this year - I am afraid that some of the swans kids are grey so they will not manage to fly away before frost


Wciąż ładnie, ale na pływanie już za zimno/Still pretty but too cold for boat trips

Teraz parę słów o Galerii Bali w Warszawie przy ulicy Jasnej. Wybierałam się tam już parę lat temu ale zawsze jakoś się nie składało. Trochę paraliżowały mnie ceny, które można określić jako wygórowane nawet jak na moje rodzinne miasto;-) Pierwszą rocznicę ślubu ma się jednak raz w życiu (z reguły;-) więc tym razem klamka zapadła.

Now a few words about Bali Gallery in Warsaw at Jasna Street. I was planning to go there a few years ago but it happened somehow that I had never been there before. I was a little bit paralyzed by exorbitant prices, high even when we consider prices in my city (capital city is always expensive but this place is more than exepnsive). The first anniversary of marriage you have only once in a lifetime (as a rule;-) so this time the decision was made.




Galeria Bali oferuje szeroko pojęte jedzenie azjatyckie, a ściślej indonezyjskie. Na pierwsze danie zdecydowaliśmy się na zupy – oboje krewetkową, z tym, że Jacek Tom Yam Kung a ja Laksa – jeśli chodzi o skład różniły się jedynie tym chyba, że w mojej było mleczko kokosowe. W smaku ok. Nie jestem wielką specjalistką od kuchni tego regionu, ale pojęcie wywaru, będącego podstawą zupy, nie jest mi obce. Niestety w Galerii Bali wszystkie składniki, które służyły ugotowaniu wywaru, znalazły się w miseczkach. Zaznaczam, że nie są to składniki jadalne – trudno wymagać bym gryzła z zapałem cały korzeń imbiru czy żuła trawę cytrynową w całości. To tak jakby podać komuś rosół w restauracji z liśćmi laurowymi, opaloną cebulą i kawałem selera w całości. Zupy, choć były smaczne, w natłoku wszelkiego śmiecia, ledwie dawały się zjeść.


Bali Gallery offers a broad scope of Asian food, and more exactly Indonesian. We chose soups with shrimps – Jacek took Tom Yam Kung and I Laksa soup – when it comes to the ingredients, they probably differ only from each other that in mine there was coconut milk. I am not a specialist on this region cooking but I understand the meaning of the word stock which constitutes basis for soups all around the world. Unfortunately in this restaurant, all ingredients used for making the stock ended up in the bowls. I would like to underline that those ingredients were not eatable – it is hard to demand that I would bite with pleasure a whole ginger root or chew lemon grass. This is a little bit like serving somebody consommé with bay leaves, smoked onion and a big celeriac. The soups were delicious but due to the crowd of those “trash”, it was really hard to eat them.

 



Na drugie danie zdecydowaliśmy się na to samo – krewetki królewskie z owocem carica. Niestety daliśmy się nabrać – w menu zastrzegano, że owoc carica jest niezwykle rzadki – serwuje go zaledwie kilka restauracji w Europie – trzeba było najpierw poszukać w Internecie! Carica to prostu papaja. Dla mnie danie mimo tego małego „chwytu marketingowego” było bez zarzutu choć ilość ryżu na ogromnym talerzu można określić jako śladową.

For the second dish we decided for the same plate – shrimps with carica fruit. Unfortunately we were taken in – the menu said that carica fruit is extremely rare – its served in a few restaurants in Europe – stupid me! I should have verified this in Internet first. Carica is simply the same as papaya. For me this dish despite this ‘small marketing trick’ was perfect but that they served it with a litlle bit more than a trace amount of rice.



Wreszcie deser – zdecydowałam się na zapiekane owoce drzewa chlebowego, a Jacek na zielone naleśniki. Niestety deseru było również nie za wiele, ale cóż, liczy się, że spróbowaliśmy;) Ogólne wrażenie – nie było źle, choć za taką cenę spodziewaliśmy się kulinarnego szaleństwa a otrzymaliśmy przyzwoitą kuchnię azjatycka.


Finally – the desserts – I took fried breadfruits and Jacek green pancakes. Unfortunately the portions were not big again, well, at least we tried:) General impression – it wasn’t bad but for this price we expected a great adventure and we got proper Asian food.

 








24 komentarze:

  1. Congratulation for your first wedding anniversary! Now, I can understand why you look to be continuously on a honeymoon!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz kolejny gratuluję sternika, po raz pierwszy rocznicy ;)

    Szczerze mówiąc to jedzenie nie wygląda zachwycająco. Jednak El Greco to El Greco ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajka, tak źle nie było:)
    Phivos:thank you

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie życzę kolejnych udanych rocznic, nie tylko pod względem kulinarnym:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ;) gratuluję tak pięknej rocznicy :) wszystkiego naj!!!

    Jeśli chodzi o danie drugie... to lepiej, że było mało ryżu :) przecież nie tym się trzeba najadać :) to można w domu zrobić ;p trzeba korzystać z innych dobroci... mmm... :) bardzo chętnie bym zajrzała do Galerii Balijskiej... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hello .. first of all congratulations on your on your first wedding anniversary .. looks like you celebrated in style ... and secondly Thank you so much for calling into my blog and leaving wonderful comments . I am interested in how you found my blog. You are my first Polish visitor , or maybe the only one who has left a comment .. A big Thank you .

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah now i know , you might of come over from Phivos's blog , as I also follow his :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mała Mi: masz rację, akurat drugie danie było warte grzechu:) Dziękuję!
    Anne: Thank you, I like watching blogs about every day life

    OdpowiedzUsuń
  9. Ola:

    congratulations on the anniversary, lovely photo's of the dinner,

    and a nice success in passing your exam for acquiring your boating license, well done bravo.

    the swan -- very pretty as swans usually are quite lovely --I do hope people feed the gray ones during the cold and frost.

    Cheers,
    Joanny

    OdpowiedzUsuń
  10. mam nadzieje że widziałaś odp o Portucale bo dodałam ją w pracy rano jako ANONIMOWY :) ale juz poprawiłam

    OdpowiedzUsuń
  11. Such lovely pictures!

    I like the way you spruced up your blue top.

    Thank you for visiting my fashion blog!

    OdpowiedzUsuń
  12. Również gratuluję Pierwszej Rocznicy i życzę Wam mnóstwo szczęścia i wielu nowych podróży i smaków :)
    Też w tym miesiącu obchodziłam to samo święto i też przy kuchni azjatyckiej ;) a mianowicie indyjskiej. Sprawdziła się :)
    Na zdjęciach jedzenie wygląda apetycznie. Bardzo podobają mi się te posągi Buddy i cały wystrój. Bardzo klimatycznie wyszłaś z tymi krewetkami, jak na Bali :)
    Ciekawy post, szczególnie, że akurat niedawno oglądałam Jedz módl się i kochaj :)
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. congratulations on passing the test sweetie!! take me with you on your next cruise? LOL

    xoxo Mode Junkie

    OdpowiedzUsuń
  14. congratulations! I´ve just arrived from Milán, Italy, because of celebrating my III weeding anniversary.
    kss
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Congrats for your first annivarsary of marriage XD

    Thanks for stopping by and for your commnent

    Kisses
    Lara

    OdpowiedzUsuń
  16. Hey Happy Anniversary and many many more years to come :D

    Congratulation on the licence too and this is so cool.

    By the way, for a moment I thought you visited Bali, that's about 2 hours away from Singapore :D You must come to visit me.

    You know, by looking at the photo, I really thought you are in Asia :D

    OdpowiedzUsuń
  17. happy anniversary (many more years to come!) and congratulations for passing your exam, you're so adventurous.

    you have great photos as usual.

    OdpowiedzUsuń
  18. Thank you soooo much for visiting me the other day! Your blog is lovely and all that food is making me hungry. What pretty photos you have taken...love that swan.

    Hugs for a great day.

    OdpowiedzUsuń
  19. Once there was a time when I thought to move to Warsawa ... and there's a statue in our living-room nearly alike. My son learned to stand while holding tight to her ears and hands ;)
    Wishing you all a wonderful start into the new week.

    OdpowiedzUsuń
  20. Yes indeed, Ola...CONGRATULATIONS on your first anniversary (always a milestone) and passing your exam. I know you're a happy camper. Even if it wasn't totally what you expected, you can now say you experienced the Bali Gallery and restaurant. You can now say you did it. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Yes, Ginnie, I am thinking the same:)

    OdpowiedzUsuń
  22. No zobaczymy jakie będa moje jutrzejsze wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 daleka droga , Blogger