Fort w Beniamionowie/Fort in Beniaminow

Fort w Beniamionowie/Fort in Beniaminow

Jeszcze przez chwilę cieszymy się Mazowieckimi krajobrazami (w tym oczywiście nie zabrakło łabędzi;-). Jako, że rocznica bitwy Warszawskiej, patriotycznie udaliśmy się do podwarszawskiego Fortu w Beniaminowie, który chyba większej roli w tych wydarzeniach akurat nie odegrał. Obiekt zaczęli budować w 1905 roku Rosjanie i nigdy go nie ukończyli, a co więcej, po zajęciu przez Armię Czerwoną w 1944 roku, wysadzili częściowo, to co wcześniej wybudowali, także niestety do naszych czasów zachowało się nie za wiele. W dodatku obiekt teraz jest, o zgrozo, własnością prywatną, zakaz wstępu, płot kolczasty, ale furtka otwarta, nie mogłam się więc powstrzymać, by nie rzucić na niego ponownie okiem;-) Ktoś, kto obecnie dzierżawi bądź włada, zrobił sobie na nim tor do quadów – koszmar, fort jest ziemny, więc za parę lat nic pewnie z niego nie zostanie…


For a while we are still enjoying Mazovian landscape (and of course the swans, as always). As we had on Sunday an anniversary of the Battle of Warsaw, we patriotically visited the Fort in Beniaminów close to Warsaw, which, as a matter of fact, did not play a bigger role in those events, to be honest. The Russians begun to build it in 1905 and they never finished it, and what is even more, after it was again occupied by the Soviet Army in 1944, they partly destroyed it, so not much was preserved. What is more the object is now private, it's fenced, entrance is prohibited but the gate was opened and nobody was shooting;-) Whoever owns it or use it, made there tracks for quads! The fort is partly made of earth so in a few years there will be nothing more to see…


Ten okaz był na pewno mężczyzną-puszył się i popisywał:)/This one was male for sure-he was rufflin up its feathers and showing off;)


Jezioro coraz bardziej zarasta/The lake is becoming overgrown more and more


A wieczorem przeszła burza/And in the evening there was a storm

Łąbędzie są na etapie gubienia pierza/The swans are losing their feathers now





Fort w Beniaminowie, a raczej to, co z niego pozostało/Fort in Beniamionow or rather its remains

Pływając w aceto balsamico/Swimming in aceto balsamico

Pływając w aceto balsamico/Swimming in aceto balsamico


W ten upalny wieczór wybraliśmy się do restauracji Mille Gusti, by zakosztować włoskiej kuchni. Wielokrotnie tamtędy przejeżdżaliśmy wracając z pracy, kusiła nas przeszklona weranda i nie jeden raz pełna obsada przy stolikach. Mille Gusti znajduje się przy Chłodnej, za Halą Mirowską, stronę sądów na Solidarności. Tym razem restauracja była prawie pusta, co nas nieco zaskoczyło, złożyliśmy to jednak na karb pogody, która nie sprzyja przesiadywaniu w pomieszczeniach. Wnętrze mniej udane niż szklana weranda, wystrój w sumie dość konserwatywny, obrusy w kwiaty, świeczniki, poduchy, trochę już anachronicznie jak na 2010 rok, a niestety nie był to też styl zacisznej kuchni babci. Przekąska przed daniami była raczej skromna – małe kanapeczki z czymś w rodzaju pasty szynkowo – jajecznej. Potem rozpoczął się festiwal aceto balsamino (zwanego tutaj kremem balsamicznym, zaczęłam się zastanawiać, czy czasem aceto nie miksują z czymś jeszcze typu sos sojowy, bo smak był naprawdę piorunujący, jeśli mówią o tym jako o kremie) – był dosłownie w każdym daniu, dobre, że choć w deserze sobie darowali:) Jacek był zachwycony swoim kremem z melona i szpinaku na chłodno, ja nieco mniej kremem z marchewki i pomarańczy, zbyt kwaskowy, a do tego masa aceto. Na drugie niestety wybraliśmy dokładnie ten sam makaron z szynką parmeńską, pomidorkami koktajlowymi, szpinakiem i parmezanem. Dla mnie ok (pomijając powódź octu), Jacek narzekał na makaron, że zbyt drewniany. W końcu deser – skusiłam się na gruszkę w sosie pomarańczowym z kulkami z arbuza i mascarpone – smaczne, ale nie na tyle znów skomplikowane, by mała porcyjka kosztowała 23 złote. W sumie zatem mam mieszane uczucia – fajna ta weranda, makaron dobry, miło, ale czy warto wrócić, nie wiem. Może zimą, gdy będą palić się świeczki i skusi nas nastrojowa atmosfera.


In this hot weather we went to Mille Gusti to taste some Italian cooking. We were passing this place by many times on my way home from office and we were teased by a glassed -in veranda and a lot of guests occupying tables which was also a good recommendation for this place. Mille Gusti is located at Chlodna Street, downtown. This time the restaurant was almost empty so we were a little bit surprised we attributed this to the weather which is not favorable to seat in closed places. The interiors were a little bit less successful in comparison with the veranda, its design is rather conservative, flower clothes, candles, cushions, a little bit anachronistic as for 2010 and not enough cozy to remind grandmother’s kitchen. An appetizer was rather modest – small sandwiches with something reminding egg & ham salad. Than a festival of aceto balsamico began. It was added literally to every singe dish, thanks God that at least thy did not add it to the dessert. Jacek was pleased with a cold cream soup made of melon and spinach, I a little bit less with a cream of carrots and orange – it was a little bit too sour and again with a lot of balsamico. For a main course we chose the same pasta – with Parma ham, tomatoes and spinach plus parmiggiano of course. For me it was OK (except of a flood of aceto), Jacek was not pleased with the pasta itself. At the end I decided for a dessert – a pear in orange souse with small balls of watermelon and mascarpone cheeses – good but noting special and a very small portion costs 23 PLN (more than 5 Euro), almost the same as the main dish. So I have mixed feelings about this place – I like the veranda, the pasta, it was nice but whether it is worth returning, I do not know. Maybe in winter when there will be candles burning and we will be tempted again by a cozy atmosphere...



Tak naprawdę najfajniejsza jest szklana weranda/To be honest, the finest thing about the restaurant is the galssed-in veranda.



Zupa krem marchwiowo-pomarańczowy plus oczywiście aceto balsamico/Carrots and orange cream with, of course, aceto balsamico


A ten krem z melona i szpinaku to była poezja/And this cream made of melon and spinach was a poetry


Mnie najbardziej smakowała powyższa pasta/I liked the above pasta most of all


A na deser owocowo/And a friut dessert
Przylądek Sunion/Sunion Peninsula

Przylądek Sunion/Sunion Peninsula


I znów cofam się do pobytu w Atenach we wrześniu ubiegłego roku. W okolicach pomiędzy stacją metra Victoria a Muzeum Archeologicznym znajduje się pętla autobusowa, z której można dojechać na Półwysep Sunion, by odwiedzić świątynie Posejdona i Afrodyty. Jeśli usiądzie się po prawej stronie autobusu, można podziwiać niesamowite widoki z okna, a podróż jest dość długa - trwa ponad półtorej godziny. Świątynia jest dość dobrze zachowana, wydaje się, że największe spustoszenie zasiali tam turyści w XIX wieku, ryjąc swoje podpisy na kolumnach świątyni. Wśród nich był też sam Lord Byron, aczkolwiek akurat jego podpisu nie byłam w stanie dostrzec. Zaskoczyła nas siła wiatru na półwyspie, wiało tak, że urywało głowę i trudno było zachować równowagę. Nie wiem czy zawsze tam tak jest, czy akurat taka się trafiła pogoda, całe szczęście, że można było się chociaż otulić ręcznikiem kąpielowym. Na półwyspie oprócz świątyni jest mały sklepik, korzystający z pozycji monopolisty, zawyżając nieprzyzwoicie ceny na pamiątki oraz restauracja na świeżym powietrzu. W powrotną drogę zatrzymałyśmy się na podateńskiej plaży Kalamaki. Jeździ tam tramwaj nr 5 prosto z centrum, a przejazd kosztuje 1 EURO. Super! Gdybym mieszkała w Atenach, na pewno nie omieszkałabym jeździć tam co dziennie po pracy;-)


And again I am returning to my stay In Athens in September 2009. In the area between Victoria metro station and Archeological Museum there is a bus station from which buses to Sunion Peninsula depart. You can visit there the Temple of Poseidon and Aphrodite. If you seat on the right part of the bus, you will have the pleasure of admiring incredible views from the bus window. The trip is rather long lasting, at least an hour and a half. The temple is well preserved, it seems that the biggest devastations were caused in XIX century when people started to engrave their names on the stones. Among them was also Lord Byron however I could not find his signature. We were surprised by the strength of the wind – I do not know whether we had such whether or it is always like this but it was even difficult to keep the balance. On the peninsula there is also a small shop who uses its monopolist position offering things for exorbitant prices and an open air restaurant. On the return way we stopped at Kalamaki beach on Athenians suburbs. There is a tram from the city center (no. 5) which costs only 1 EUR. If I lived in Athens I would go there each day after work:)

 


O tych znakach pewnie mógłby się wypowiedzieć niejaki Dan Brown:)/Mr Dan Brown could probably say something about those signs:)


Las kolumn/Forrest of columns



Odpoczynek pod drzewem słabo chronił przed wiatrem/A rest under the tree was not protecting from the wind

A po wycieczce zasłużona plaża/And after the trip a beach is obligatory

A po plaży noc w Atenach/And after the beach a night in Athens:)
Zadania z biologii/Biology excercise

Zadania z biologii/Biology excercise


Przed i po/Before and after;)


Chwilowo odpoczywamy przed kolejnymi wyjazdami, pora więc wziąć się za dom i za gotowanie. Ta wielka cukinia uchowała się gdzieś pod liśćmi na działce, więc jakoś trzeba było ją zagospodarować. Wiadomo, że najsmaczniejsze są młode okazy, więc tego wielkoluda postanowiliśmy udusić w sosie pomidorowym, by był bardziej miękki. Z farszem z mielonego mięsa i z dodatkiem śmietany przy podawaniu na stół, stanowi podobno danie kuchni rumuńskiej.

Poniżej kilka widoczków z ostatnich dni, zrobiło się znów burzowo, ale wybraliśmy się nad Zalew Zegrzyński. Ostatnio zauważyłam, że niemalże obsesyjnie fotografuję łabędzie, więc dziś kilka innych gatunków.


For now we are having a rest before new trips, time to do something at home and spend some time in the kitchen. This huge zucchini grew in my parents’ garden so we had to use it somehow. It’s obvious that the most tasteful are the young ones so we decided to stew it in tomato souse in order to make it more soft. With minced meat and a bit of cream it is supposed to be a dish from Rumanian cuisine.

Underneath you will find also some views from Zegrzynski Lake close to Warsaw. It became stormy again but we decided for a short cruise. Lately I have noticed that I am obsessed with photographing swans, so today also some other species.


Trzeba się dobrze przypatrzeć, żeby zauważyć perkoza/You need to have a closer look to notice this grebe.

Copyright © 2016 daleka droga , Blogger